Pocztą pantoflową czyli przez Jolę dostałam niespodziankę od Uli :D
Od razu zapałałam miłością do tego cudeńka, które miało swój pierwszy występ w ostatnią niedzielę i prezentowało się wyśmienicie :)
Bransoletka jest CUDOWNA, Ula, wielkie dzięki :)
Jak pisałam w poprzednim poście, walczyłam zawzięcie z koralikami, Jola uczyła, tłumaczyła, pokazywała a ja totalnie nie mogłam "załapać". Teoretycznie wiedziałam co i jak się supła ale w praktyce nic się nie układało. Co ja się nadenerwowałam to moje, ale dałam radę i powstał taki oto żgut, czyli szydełkowy sznur koralikowy :)
Pozostając w jedynej słusznej kolorystyce, także i niebo zgotowało dzisiaj niezły pokaz :D
Pozdrowienia dla Zaglądaczy :)
Całkiem ładny żgut...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pozytywny komentarz od Ciebie na temat mojego koralikowego sznura dodaje skrzydeł. Twoje koralikowe poczynania od dawna mnie zachwycają :D
UsuńNiesamowite, jak można takie cudeńko wydzióbać, i to z samych koralików :)
OdpowiedzUsuńBrawo, ja teorię mam opanowaną, gorzej z praktyką:))
OdpowiedzUsuńBrawo!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z tego zainfekowania;-)
Buziaki:*